Motywacja

Powoli kończy się rok 2016, niedługo święta, czyli obżarstwo i lenistwo. Zbliża się też sylwester, impreza, alkohol i niezdrowe przekąski. Następstwem nowego roku są postanowienia. No i fajnie, można powiedzieć, że to już tradycja. Niektórzy ludzie to już bohaterowie odjutronizmu, czyli zrobią wszystko tylko, że od jutra☺.

Na poważnie, jednym z najczęściej wybieranym postanowieniem jest zrzucanie niechcianej wagi. W końcu po nowym roku zostanie tylko 6 miesięcy i lato, wakacje, urlop, morze i plaża. Nikt nie chce wyglądać na niej jak mors, którego Greenpeace wciągnie z powrotem do morza. Dlatego chcemy wyglądać jak młody bóg lub bogini, z sylwetką, której nam pozazdroszczą.

Powiem tak: nie ma, co czekać do nowego roku, bo im później zaczniemy, tym dalej będziemy od naszego celu. Niestety praca nad naszym ciałem to nie sprint, lecz maraton pełen potknięć, spadku motywacji a czasem niedyspozycji zdrowotnej. Więc nie czekajmy i zacznijmy już dzisiaj.

Jest wiele fan page na portalach społecznościowych, które motywują nas do działania poprzez zdjęcia, filmiki czy motywacyjne teksty (sam taki prowadzę). Lecz to działa w znikomym stopniu na ludzi odwiedzających dane strony. Prawda jest taka, że to tylko lekkie bodźce, a motywację do działania musimy wypracować sami w sobie. Nikt za nas nie wstanie rano i nie pójdzie na trening lub nie zrobi tego treningu za nas w domu.

Więc jak wypracować motywację? Czy to możliwe? Myślę, że tak. Tylko od nas zależy, jak chcemy wyglądać i jeśli sami nie potrafimy się zaakceptować jak wyglądamy to zaczynamy zmieniać to wszystko. Jeśli codzienne czynności sprawiają nam trudności, to musimy coś z tym zrobić. W tym momencie pojawia się  pytanie: co dalej? Każdy, ale to każdy ma ten sam problem: jak zacząć, co wybrać, jak ćwiczyć, co jeść? Przykładowy Kowalski odpala internet, patrzy na napakowanego typa, czyta jego plan treningowy, który mówi, że to pozwoli mu zrobić z siebie 100% dzika w, powiedzmy, 6 tygodni. Po tym okresie Kowalski jak nie widział efektów jak u pana z netu, tak widzieć nie będzie i najczęściej kończy się to rezygnacją z ćwiczeń i brakiem motywacji do dalszych poszukiwań. Pamiętajmy, że to, co widzimy w necie po części jest prawdą i można wszystko osiągnąć tyle, że znacznie dłużej niż w sześć tygodni. Nie nastawiajmy się na szybki sukces, bo to pozwoli nam nie rozczarować się na wstępie.

Tak samo kobiety, na przykład chcą schudnąć i zaczynają ćwiczyć w domu, chcą wyglądać jak te panie z telewizji, jak wszystkie te super babki z piękną sylwetką. Po miesiącu ćwiczeń troszkę schudły, coś tam lepiej wygląda i oczywiście trochę są zadowolone, ale nie do końca. Po co więc robić to dalej, skoro efekty ustały? Pojawia się myśl, że może jednak to nie dla nas. Ech, koniec postanowienia i motywacji. Pamiętać trzeba, że do efektów potrzebne są zmiany treningowe, a nie samo bieganie czy rowerki albo trampolinki. W telewizji czy w Internecie pokazywane są te ćwiczenia, które dają rezultaty, ale to takie, które są najbardziej popularne, które przyciągają widzów, czyli najprostsze. Wychodzę z założenia, i nie tylko ja, że najlepsze ćwiczenia to te, które nam się nie podobają i one dają najlepsze efekty. Idąc tym tropem, czy ktoś by ćwiczył, jeśliby pokazywaliby te trudniejsze, których nikt nie chce robić? Nie sądzę, bo by oglądalność spadła.

Kobiety powinny pójść dalej i wybrać się na siłownię na trening typowo siłowy. Od razu zaczyna się stękanie: jak ja będę wyglądała z tymi ciężarami? Wszyscy będą się gapić, to nie dla mnie. Patrzeć będą się i to na pewno, bo który zdrowy facet nie obejrzy się za kobietą. Z pewnością nie po to, żeby się śmiać, tylko podziwiać, że przekonała się do tego, co oni robią, a to wzbudza szacunek. Jeśli wiesz, co robisz i to robisz, a nie wpadasz umalowana i wystrojona z telefonem w ręku, to uwierz mi: nikt nie będzie zdziwiony. Można też wybrać treningi z trenerem personalnym. Tu też nie ma się, czego obawiać. Trener nie jest po to, żeby nas wyśmiewać tylko pomóc. To, że trener jest przystojny, (co wielu kobietom czasem przeszkadza, bo się wstydzą) też nie powinno przeszkadzać. Pamiętać trzeba, że nikt nie rodzi się wysportowany z górą mięśni, każdy z nas musi zacząć i wypracować dla siebie to, na czym nam zależy najbardziej. Dla każdego na siłowni  najważniejsze są ćwiczenia, a ty, jeśli ruszyłeś/aś dupę z kanapy to należy ci się szacun i podziw tylko i wyłącznie. Taka jest prawda, a śmiech może być wtedy, jeśli przypadkiem staniecie się tak zwanymi sezonowcami, czyli postanowienie noworoczne i po miesiącu koniec. Niestety zdarzą się ludzie, którzy będą się z nas śmiali tego nie unikniemy, ale to są tylko jednostki, które zachowują się jak bezmózgie yeti.  Opinia takich ludzi nie powinna nas obchodzić.

Moje początki też były ciężkie: zero wiedzy, zero pomysłu, spora nadwaga i brzuch, który przeszkadzał w zawiązaniu butów na jednym wdechu. Na początek wybrałem jazdę na rowerze z trenerką, super sprawa, niezłe efekty. To było coś, ale co dalej? Robić to samo w kółko to strasznie nudne. Kiedyś przebierając się w szatni usłyszałem z za pleców rozmowę dwóch panów; że nie chcieliby się doprowadzić do takiego stanu jak mój, że nie mogliby zawiązać butów (zawiązywałem klęcząc). Napisałem delikatnie, co powiedzieli. Zresztą nie ważne jak, ważne że zadziałało na mnie, jak płachta na byka i pomyślałem sobie: no to zobaczycie. Niestety nie zobaczą, bo wybrałem siłownie blisko domu, żeby wymówek było jak najmniej. Efekty widzę sam. Wybrałem małą siłownię osiedlową, poszedłem i spytałem czy pomogą wdrożyć się w treningi i powiedzą, co i jak. Tu zostałem mile zaskoczony, gdyż mimo że za taką pomoc płaci się dodatkowo, ja otrzymałem ją za darmo! Może to nie były jakieś rozbudowane plany treningowe czy dietetyczne, tylko ćwiczenia, które pozwoliły mi zacząć i wkręcić się w ten świat. Przez kolejny rok chodziłem systematycznie podglądając innych, słuchając o jakich ćwiczeniach rozmawiają, przerzucając setki stron w Internecie i drugie tyle filmików. Człowiek się uczy całe życie i ja zamierzam nadal poszerzać swoją wiedzę.

Reasumując: zostawmy wstyd i swoją dumę w domu, gdzieś w piwnicy lub w szarym kącie i ruszmy się, pytajmy, czytajmy, oglądajmy, uczmy się. Możemy też skorzystać z pomocy trenera personalnego, trochę na łatwiznę, ale co tam 😉

Pozdrawiam

Rafał Nodzak (Fit Men)