Armwrestling po amerykańsku

Każdy, kto choć trochę interesuje się Armwrestlingiem, na pewno wie, że w Ameryce siłują się trochę inaczej. Różnice można dostrzec nawet w treningu. Amerykanie są zwolennikami praktyki przy stole. Sam John Brzenk wspominał, że nie wierzy w korzyści z treninguna ciężarach. „Chcesz być silny na rękę? – to się siłuj”.  Można również zauważyć całkowicie inne zasady. Niektórych dziwi brak reakcji sędziego na oderwanie łokcia od poduszki na wysokość 20 cm. W Europie sędziowie mają w oczach mikroskopy i wychwytują najmniejsze faule. To tylko namiastka tych różnic, bowiem ostatnio miałem przyjemność gościć w Kraju Klonowego Liścia, czyli Kanadzie.

Od początku miałem w planach udział w zawodach sportowych,bo zawsze chciałem poczuć klimat amerykańskiego Armwrestlingu. W końcu to tutaj zaczął istnieć, jako sport, a nie jako dodatkowa atrakcja po paru kuflach piwa. Udało mi się wystartować w kwalifikacjach prowincji Kolumbia Brytyjska do WAL (World ArmwrestlingLeague). Zawody odbyły się w Kamloops, około 350 km od Vancouver. Był to sobotni wieczór. Nic nie zapowiadało fajnej rywalizacji i odpowiedniego klimatu. Kiedy wszedłem do pubu, gdzie miały odbyć się zawody, było bardzo mało ludzi. Scenka nie za duża, dwa stoły. Jeden w celu rozgrzewki, drugi na zawody. Okazało się jednak zupełnie inaczej niż się spodziewałem. Ogromne emocje wzbudziła już rywalizacja amatorów. Ekrany z meczami hokejowymi play-off ligi NHL zeszły całkowicie na drugi plan. Przychodziło coraz więcej ludzi, zawody zaczęły „żyć”. Było to coś pięknego.

Gościem specjalnym był Ron Bath, który stoczył zwycięski pojedynek z MarcGuay. Potem zaczęły się kategorie zawodowców. Startowałem w kategorii do 195 lbs (około 89 kg). Zawody wygrałem bez większych problemów. Można powiedzieć z sporym zapasem. Zostałem zakwalifikowany do kolejnego etapu eliminacji, które odbyły się w Chicago. Niestety nie mogłem wziąć udziału, ponieważ nie miałem wizy, która jest niezbędna, aby wjechać na terytorium USA. Może za rok uda się zrealizować ten plan.

Najważniejszy jest jednak klimat takiej imprezy. Nigdy wcześniej, na żadnych zawodach nie widziałem, aby walki wzbudzały tyle emocji. Pomimo tego ze oprawa nie była najlepsza, wszystko zostało nadrobione dopingiem publiczności. Nie da się ukryć, że pod tym względem w Europie jest trochę gorzej. W Amerycewszystko odbywa się na większym luzie, a mimo to jest dużo bardzo dobrych zawodników z czołówki światowej. Odnośnie zasad sędziowania, taki system ma też wielu zwolenników. Do zalet niewątpliwie należy dużo większe widowisko. Walki nie są przerywane tak często. Widzowie mogą nacieszyć oczy pięknem walki, a następnie wynagrodzić swoich ulubieńców gromkimi brawami.

Podsumowując, bardzo cieszę się, że mogłem uczestniczyć w zawodach na innym kontynencie. Spełnił się amerykański sen.W przyszłości pewnie będę chciał znowu pojechać i poczuć ten klimat. W Europie Armwrestling dalej jest traktowany nie do końca poważnie, chociaż widać już znaczną poprawę. W Ameryce pomimo, że nie każdy zna się na tym sporcie, to traktuje go z szacunkiem.

Kolejny udziałw zawodach planuję w Zagrzebiu (Chorwacja) naPucharzeŚwiata – „ZG STRONG 2017 WORLD ARMWRESTLING CUP”. Uwagę zwracają bardzo wysokie nagrody. Za 1 miejsce w kategorii OPEN organizator przewidział 2500 $. Można więc spodziewać się bardzo wysokiego poziomu. Swój udział zadeklarowali zawodnicy z Kazachstanu i innych państw przodujących w tym sporcie.